„Mieszkańcy Polichna wyrażają SPRZECIW na lokalizację elektrowni wiatrowych w odległości mniejszej niż 3 kilometry od domów mieszkalnych” - piszą w piśmie do wójta gminy Krzysztofa Zająca. Jak się okazało, niektórzy z nich przez przypadek dowiedzieli się, że wiatraki mogą powstać w odległości zaledwie 400 m od ich domu! Boją się, nie chcą i dlatego – mówią „nie!”.
Przypadek
Młode małżeństwo posiada działkę w Polichnie, którą kupili, aby mieć ciszę i spokój, czyste powietrze oraz piękne widoki. Niestety sielankę przerwała wizyta tajemniczego pana, który w okolicach czerwca tego roku kręcił się po wsi, prowadząc wywiad środowiskowy odnośnie planowanego postawienia siłowni wiatrowych. To skłoniło małżeństwo do wnikliwego przyjrzenia się sprawie.
Wertowanie dokumentacji gminnej doprowadziło mieszkańców Polichna do miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Jak się okazało w ich miejscowości na mapach naniesione są turbiny wiatrowe.
- Turbiny te zostały naniesione na prośbę mieszkańców i radnych w czasie konsultacji i tworzenia zmian w planie zagospodarowania przestrzennego w roku 2013 – wyjaśnia Gabriel Perliński, twórca planu i studium w gminie Władysławów - Wśród wnioskodawców była również nieistniejąca już firma Wiatrowiec, która rozpoczynała taką inwestycję w Chylinie.
Zgodnie z wnioskami na plan gminy Władysławów naniesione zostały propozycje siłowni wiatrowych w sugerowanych miejscach. W międzyczasie firma Wiatrowiec zamknęła działalność, a nowy inwestor oficjalnie nie pojawił się - do czerwca tego roku.
Co istotne, za każdym razem, kiedy w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego nanoszone są zmiany swoje uwagi zawsze mogą wnosić mieszkańcy, o czym gmina informuje - na stronie internetowej w zakładce BIP i na urzędowej tablicy ogłoszeń. To jest jedna prawda, bo druga jest taka, że ludzie raczej się tym nie interesują.
Do momentu, kiedy problem bezpośrednio ich nie dotyczy konkretnego przypadku.
Lodówka w sypialni
Kiedy małżeństwo z Polichna dowiedziało się o możliwości powstania w ich sąsiedztwie wiatraków zaczęli działać. Zebrali podpisy wśród mieszkańców, wertowali Internet szukając fachowych opracowań związanych ze szkodliwością takiej inwestycji.
W wydanym przez Ministerstwo Zdrowia opracowaniu doszukali się, że bezpieczna odległość siłowni wiatrowych wynosi od 2 do 4 km, w zależności od produkowanej mocy. Tymczasem obecnie naniesiony na mapie wiatrak umieszczony jest w odległości zaledwie 400 metrów od ich domu! Pojawiły się również wątpliwości związane ze szkodliwością. W opracowaniu Ministerstwa Środowiska z dnia 14 września 2012 r. czytamy: „Pomimo, że energia wiatrowa uznawana jest za czystą energię, w tych samych publikacjach WHO podkreśla, że jej produkcja przy wykorzystaniu elektrowni wiatrowych (jak w przypadku każdego obiektu korzystającego ze środowiska), w sposób pośredni i bezpośredni ma wpływ na zdrowie człowieka”.
W rozmowie dotyczącej wiatraków potencjalny, jak się można było domyśleć inwestor wskazał, że wiatraki te będą emitowały dźwięki na poziomie ok. 40 decybeli, czyli będzie to hałas jaki wydaje lodówka.
- Ale my nie chcemy lodówki w sypialni! A pan by chciał? - spytali mieszkańcy Polichna i usłyszeli - „Mnie by nie przeszkadzała”.
Konsultacje w czwórkę
Tymczasem w gminie wyłożono do konsultacji i zgłaszania uwag studium zagospodarowania przestrzennego. Choć indywidualnie zgłoszono ponad 80 wniosków na wyznaczony dzień konsultacji społecznych przyszły zaledwie 4 osoby. Nie pojawił się ani jeden sołtys, ani żaden radny. Przyjechał za to zaprawiony w wiatrakowych bojach mieszkaniec gminy Turek, który aktywnie uczestniczył w dyskusji.
Z informacji autora studium i miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego wynika, że na obecnym etapie nie jest możliwa zmiana dotycząca planu, bowiem omawiane jest studium. Gminie zależy na jak najszybszym dopełnieniu formalności, aby dokument był gotowy do końca roku, co umożliwi gminie aplikowanie o środki z funduszy norweskich. Procedurę składania wniosków mieszkańcy Polichna mogą jednak wnosić do kolejnych najbliższych zmian w planie, z nadzieją, że do tego czasu w gminie nie pojawi się inwestor.
Jeśli jednak się pojawi i będą spełnione wszelkie przepisy prawa to zdanie społeczności nie będzie miało wpływu na powstającą inwestycję. Uruchomiona może zostać jedynie procedura odwoławcza i sądowa.
Trzeba chcieć
- Są różnego rodzaju przepisy i nic nikt nie zbuduje takiego urządzenia, łamiąc prawo - wyjaśniał i poniekąd uspakajał Gabriel Perliński – Aczkolwiek przepisy odnoszą się do ogólnych norm, ale każdy z nas te normy inaczej odbiera.
- Turbiny i farmy to olbrzymie pieniądze, postawienie takiej siłowni wiatrowej to koszt rzędu 1 mln euro, jeśli jakiejś firmie zależy na tym, to wiadomo, że będzie lobbowała różne przepisy, a właściciele tych firm są na przykład w Hiszpanii i ich nie obchodzi nasz los i nasze życie przez następne 30 lat - mówił mieszkaniec Polichna - Tymczasem narażone będzie nasze zdrowie, zakłócone życie oraz spadnie wartość naszych nieruchomości.
Zaniepokojeni faktem pojawienia się wiatraków tuż przy domu mieszkańcy jednej z posesji w Polichnie skierowali do wójta pismo o wycofanie powstałych planów. Nie kryją przerażenia, m.in. zagrożeniami zdrowotnymi jakie wywołują wiatraki.
Na dowód zbiorowego sprzeciwu zebrali blisko 60 podpisów wśród mieszkańców swojej miejscowości, które dołączyli do pisma. Liczą na przychylność władzy, tym bardziej, że póki co nie ma oficjalnego inwestora, na tego typu działalność. Jaka będzie reakcja włodarzy- czas pokaże.
Na razie sprawa stanęła w martwym punkcie, ale jak zapewnił Gabriel Perliński- nie jest to sytuacja bez wyjścia. Trzeba tylko chcieć.