Problem młodej mamy, która na sesji pojawiła się z kilkumiesięcznym synkiem polega na tym, że od dłuższego czasu próbuje doprosić się zamontowania lampy na ul. Lecha we Władysławowie, nieopodal własnej posesji. Jednak składane wnioski kończą się na obietnicach.
Tymczasem według relacji kobiety, kiedy zrobi się ciemno w okolicy jej domu panują ciemności, co sprzyja wandalom i lokalnym chuliganom. W październiku 2014 roku zniszczone zostało jedno przęsło płotu ogradzającego posesję kobiety, a po miesiącu 50 metrów betonowego płotu.
Kobieta apelowała i prosiła o ponowne pochylenie się nad jej sprawą, ponieważ boi się o to, że sytuacja może się powtórzyć.
- Mam dość pustych obietnic, ciągle ich słucham - mówiła Karolina Wajwer - Największe zapewnienia były przed wyborami, kiedy kandydaci chodzili i prosili o głosy. Napisałam pisma, zamieściłam zdjęcia i wysłałam do urzędu, ale odpowiedź otrzymałam tylko od wójta. Rada nie raczyła mi odpowiedzieć, a wymaga tego zwykła kultura i szacunek. Czuję się olewana przez państwo i lekceważona.
Kobieta zasugerowała, że jest obywatelem, który ma swoje prawa i któremu należy się szacunek, bo tutaj zdecydowała się na mieszkanie, tutaj lokuje oszczędności i tu chce wychowywać swojego syna.
Uważa, że zapewnienie bezpieczeństwa, jakim jest montaż zwykłej lampy z oświetleniem nie jest łaską gminy, ale obowiązkiem. Wymówkami dotyczącymi braku środków finansowych, które słyszy od długiego czasu jest jednak zmęczona. Teraz chce konkretnych działań.
- Rozumiemy, że to jest wielki problem i my się przychylamy - mówił wójt Krzysztof Zając – Przy nadwyżce budżetowej, która będzie w czerwcu i jeśli ją wygospodarujemy, postaramy się zrobić, ale trzeba powiedzieć, że to nie jest tylko montaż lampy, ale cały projekt. Jeśli radni się zgodzą, będzie to zrobione.
Z kolei Krystyna Michalak, przewodnicząca Rady Gminy Władysławów obiecała odpowiedzieć na wniosek złożony przez mieszkankę Karolinę Wajwer.
mj